sobota, 29 marca 2014

2

Dochodząc już do domu, zobaczyła wielką ciężarówke na przeprowadzki. Weszła do domu i milcząc udała sie do jej pokoju. Odrazu weszła do łazienki a zmywając wczorajszy makijaż nuciła sobie nie znaną jej melodie. Gdy już wykonała poranne czynności ubrała się luźniej czyli szara bluzka z napisem ,, Be Free'' fioletowe rurki i na to jeszcze białe bolerko. Wiedziała, że dziś się przeprowadzają. Zeszła na dół z celem zjedzenia czegoś ale w kuchni siedziała tylko jej matka.
- Gdzie się znowu przeprowadzamy?- Spytała jak zwykle oschle.
- Słuchaj, Melody może ci być ciężko, ale zrezygnowałam z kariery, mamy tyle pięniędzy, że starzczy nam na luksusy przez całe życie, i przeprowadzamy się do Kanady do Stanford, już na stałe. - Powiedziała na jednym tchu jej matka.
- Ale jak to na stałe?!- Melody była trochę poddenerwowana, nigdy nie mieszkała nigdzie dłużej niż 3 miesiące.
- No na stałe.- Powiedziała spokojnie jej matka.
- Aha.- Tylko tyle Melody zdołała wykrztusić. - Zpakowali już mnie?- Dodała.
- Tak, za godzine wyjeżdzamy na lotnisko.- Powiedziała i wyszła.
- Ok.- Melody westchnęła i zaczęła przygotowywać sobie tosty. Stanford? kiedyś tam mieszkała, podobała się jej tam miała może nawet przyjaciół, ale to jest mało prawdopodobne. Jest sierodek lipca, wakacje czyli będzie tam musiała chodzić do szkoły. - No pięknie spaliłam tosta.- Powiedziała sama do siebie wyżucając czarne resztki chleba do śmietnika. Ale chociaż jeden został. Zjadła swoje mini śniadanie i ruszyła się przewietrzyć.
- A gdzie ty się wybierasz?- Zapytałą wchodząc do przed pokoju jej matka.
- To nie jest twój zasrany interes- syknęła, ale przecież jej matke nigdy to nie obchodziło, więc
czemu niby teraz zaczęło ją to obchodzić. Melody stanęła w ogrodzie i wciągnęła powietrze do płuc, wyciągnęła papierosa z paczki malboro
i podpaliła zapałką. Po chwili już delektowała się dymem nikotynowym drażniący jej płuca, pali już od 3 lat
nie obchodzi jej to, że wyniszcza samą siebie, nie przyjmuje tego poprostu do wiadomości. Po skończonym papierosie został tylko pet który wurzuciła w karzaki.
Zawsze tak robiła, wyciągnęła z kieszeni rurek telefon i słuchawki. Włożyła słuchawki do telefonu i włączyła muzyke.
Muzyka zawsze działała na nią kojąco, śpiewała pięknie, wiedziała to tylko ona nikt jeszcze nie słyszał jak śpiewa nawet jej matka.
Weszła do domu po czym skierowała się do swojego już pustego pokoju. Miała tam ściany w kolorze fioletowym, jej ulubionym kolorze. Zobaczyła, że jest już 10:53. Zaraz jedziemy. Pomyślała i wyciągając słuchawki, a następnie wkładając je do kieszeni zeszła na dół, gdzie jej matka już czekała przy drzwiach. Ubrała niebięskie tramki i wzięła swoja walizke, wszystkie bagaże spakowali do bagażnika. Melody weszła do auta i usiadła na miejscu pasażera, po chwili usłyszła warkot śilnika i ruszyli. Jechali dobre 20 minut. Na lotnisku jak zawsze czekali paparazzi, No tak matka modelka. Pomyślała. Jak wychodzili z auta paparzzi zadawali mnóstwo pytań.
- Czy naprawde kończysz kariere?!
- Jaki będzie twój następny pokaz?! i jeszcze więcej, lecz u nich to już norma. Nie odpowiadając ruszyli w strone ich prywatnego samolotu.Weszła do samolotu, po czym udała się do swojej sypialni, w samolocie mieli 5 łazienek 3 sypialnie 2 pokoje gościnne salon kuchnie i pokuj gier. Samolot był bardzo duży, Melody czasem zastanawiała się jak on wogóle unosi się w powietrzę. Przeszukała wszystkie szafki, szyflady i szafy.
- Cholera, cholera, cholera- Zaklęła pod nosem. Szukała swojego pamiętnika, zapisywała tam wszystko co czuła, co czuła gdy się przeprowadzją co czuła jak łamie serca tym wszystkim chłopaką. Bała się, że ktoś to przeczyta, bała się, że ktoś dowie się o niej wszystkiego, że nie będzie już miała życia. - Jest!- Krzyknęła widząc kawałek fioletowego zeszytu wystającego z pod szafy.
I znów te wspomnienia, wszystko do niej powróciło, przeróciła kolejną kartkę czytając swój ostatni wpis, przeczytała każde słowo dokładnie, po czym zaczęła pisać:

                                       Drogi pamiętniku!
Dziś znów przeprowadzka! Boli mnie to, że nigdy nie mogę ja zadecydować gdzie mamy jechać, ale praca to praca, mama kończy kariere! Nie wiem czemu, nigdy bym nie pomyślała, że może coś takiego zrobić, nie wiedziałam. Wylatujemy do Stanford, mojego dawnego miasta!! Cieszę się, że akurat tam będziemy mieszkać już na stałe. Pamiętam, jak jeszcze kiedyś bawiłam się w paskownicy jak mały piesek zepsół moją babkę z piasku. :) A teraz wracamy!!! Stanford witaj!!


Jedna samotna łza pociekła jej po policzku. Szybko ją otarła, wiedziała, że nie może
pozwolić sobie na płacz, wiedziała, że musi być twarda, że musi być tą samą Melody. Ochłą i zimna. Nigdy jeszcze nie płakała
dodając wpisy w pamiętniku. Nie miała komu sie wyżlić, pogadać, na matkę nie mogła liczyć przyjaciół nie miała. Dlatego postanowiła wszystko zapisywać w pamiętniku. Poczuła wtrząsy. Myślała, że to małe turbulencje, ale wtrząsy się nasiliły. Usłyszała tylko z głośników- Spadamy!!! To już koniec!!! A otem już nastała ciemność...
[...]
Poczuła ogromny ból głowy, nie mogła otworzyć oczu, kiedy nagle usłyszała pikanie. - Ona żyje!!- usłyszła. Zebrała w sobie wszystkie siły i delikatnie poruszyła palce, mogła już otworzyć oczy, gdy to zrobiła to poraziło ją ostre białe światło. Nagle wszystko powróciło, już wiedziała co się stało. Wypadek... Leżała tam cały czas z zamkniętymi oczami, po chwili przemogła się i uchyliła lekko powieki. Po czuła jak ktoś wyjmuję jej plastikową rurkę z gardła, rozejrzała się po pomieszzceniu. Była w szpitalu, podłączona do wielu urządzeń.
- Witam Panią Black.- Powiedział lekarz wchodząc do sali. - Jak się Pani czuję?- Dodał
- Nie za dobrze- Odpowiedziała zachrypniętym głosem.
- Przykro mi, ale Pani mama zginęła- Powiedział. Melody zamórowało, nie wiedziała co teraz ze sobą zrobi.
- J...j..jak to?- Pierwszy raz w życiu poczuła ból. Ból w sercu. Poczuła pustkę.
- Bardzo mi przykro.- Powiedział.- Nie udało się jej uratowac zmarła na miejscu. - Dodał.
- Ale co sie teraz ze mną stanie?!- Krzyknęła. Była przestraszona. Nie wiedziała co zrobić. Pierwszy raz w życiu nie była pewna siebie, nie mogła ot tak pstryknąc i poprosić o to co chciała a ktoś nie spełniał jej zachcianek.
- Niestety pójdzie Pani do Domu Dziecka, powiadomiliśmy już policje, jak tylko Panią wypiszemy, zostanie Pani przewieziona do Pani nowego domu.
Zamórowało ją. Dom dziecka!? Nie mogła uwierzyć, chciała, żeby to okazało sie tylko złym snem, chciała obódzić się w samolocie.
Lecz nic nie mogła zrobić, kilka słonych łez pociekło jej po policzkach.
- Wiem, że jest to trudne do zrozumienia, ale wzystko będzie dobrze. - Pocieszł ją lekarz.
- A można wiedzieć kiedy mnie wypiszą?- Spytała, chciała znać datę, w której rozpocznie nowe życie.
- Jutro.- Powiedział i wyszedł z sali. Dom dziecka? wciąż nie mogła uwieżyć. Myślała jak może to wyglądać. Może tam będzie jej lepiej?
Może. Zasnęła...
[...]
Obudziła sie na zajutrz. Wiedziała, ze to już dziś skończy ze swoim dawnym życiem. Bała się. Straszliwie się bała. Była już w Stanford, będzię też w tym mieście mieszkać... Do sali wszedł lekarz.
- Proszę oto masz wypis.- Powiedział i zaczął odłańczać prze różne kabelki z jej ciała.- Szykuj się za dwie godziny będzie twój nowy opiekun z Domu dziecka, i nie przejmuj się.- Dodał.
- Dziękuje. - Powiedziała i udała się do łazienki, która znajdowała się za drzwiami. Zroobiła sobie dziś lekki makijaż, co u niej było dziwne.- Zmiana życia, zmiana wyglądu- Powiedziała sama do siebie. Włosy ułożyła w kitkę, po czym ubrała się w ubrania, które zostały przywiezione z domu dziecka. Nie były jakieś super modne, ale nie były też aż takie złe. Melody
wyszła z łazięnki i zaczęła pakować , resztę ciuchów do torby. Zęrknęła na zegarek wiszący na ścianie i zobaczyła, że jest 14: 57. Wyszła na korytarz i udała sie do wyjścia. Na parkingu był tylko jedno auto, nagle ktoś z niego wysiadł, na oko była to kobieta w wieku 30-40 lat, gęstęm ręki pokazała Melody by podeszła.- ty jesteś Melody?- Zapytała uśmięchając się.
- Tak to ja, Pani będzie moim opiekunem, a raczej opiekunką?- Spytała.
- Tak, nazywam się Clara. - Powiedziała i podała dziewczynie rękę, ta ją lekko uścisnęła. Wsiadła na miejsce pasażera do czarnego ferrari. Jak na dom dziecka niezła fura. Pomyślała. Jechali 10 minut po czym zatrzymali sie przed dużym bydynkiem z napisem DOM DZIECKA. Ładny był, Melody przypadł do gustu. Wyszła z auta i za Clarą pokierowała się do wejścia, widziała dużo nastolatków, tak jak i dzieci w wieku 5-10 lat. Było tam dużo pokoi, jadalnia i podwórko. Clara zaprowadziła ją do jej pokoju. - Proszę tu będziesz mieszkać, a z tobą Vanessa. Twoja współlokatorka, teraz jej nie ma ale powinna się za niedługo zjawić. Tu masz rozpiskę, kiedy są śniadania, obiady i kolację. Zaeszę możesz do mnie przyjść i poprosić o pomoc pamiętaj i powodzenia.- Powieziała i zniknęła za drzwiami. Melody położyła torbę na łóżko i zaczęła rozpakowywać rzeczy i wkładać do szafy. Większość rzeczy już tam była. nagle do pokoju weszła ładna blądynka. - Cześć jestem Vanessa. - Powiedziała podając Melody rękę.
- Melody.- Powiedziała i uścisnęła lekko rękę swojej współlokatorki. - Chodź oprowadzę cię i poznam z moimi przyjaciółmi.- Powiedziała i się uśmiechnęła. - Ok.- Melody tylko tyle powiedziała. Po chwili wyszły na korytarz. Vanessa opowiadała jej o ludziach, o tym z kim lepiej się nie zadawać i pokazała jej cały dom dziecka. - Dobra to tyle, a teraz chodź poznasz moich przyjaciół.- Powiedziała i pociągnęła ją w strone grupki nastolatków składających się z czterech chłopaków i jednej dziewczyny.- Hej!- lrzyknęła Vanessa zbliżając się do nich.- Poznajcie moją nową wspólokatorkę Melody.- Dodała. - Melody to jest Justin.- pokazała na wysokiego szatyna z pięknymi czekoladowymi oczami.- To Ryan.- Tym razem pokazała na również wysokiego bruneta o zielonych oczch.- To jest Chris i Chanel.- Wskazała na dwójkę która zawzięcie się jej przypatrywała.
- Cześć. - Tylko tyle powiedziała i się uśmiechnęła- Miło mi was poznać.- Dodała. - Nam ciebie też. - Powiedzieli chórem po czym wszyscy wubuchnęli śmiechem nawet Melody...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz