wtorek, 1 kwietnia 2014

3

Melody jeszcze chwile porozmawiała z przyjaciółmi Vanessy, po czym udała się do pokoju. Zerknęła na rozpiske i zobaczyła, że za pół godziny jest kolacja.  Postanowiła zobaczyć co jest w biurku, otworzyła jedną z szuflad i zobaczyła książki z jej imieniem. No tak będę chodzić do szkoły. Pomyslała po czym udała się do łazienki  w celu przebrania się na kolacje. Gdy już była gotowa to wyszła z łazienki. Zobaczyła Vanesse siędzącą na swoim łóżku.
- O, już jesteś.- Powiedziała widząc Melody. - Chodź na kolacje.- Dodała i pociągnęła Melody za rękaw bluzy.
- Ok.- Powiedziała i zaczęła kierowac się za Vanessą. Szli korytarzem widząc wielu nastolatków, śpieszących się do jadalni. Nagle za zakrętu wyszedł ładnie zbudowany chłopak, zpojrzał na nią od góry do dołu i się chamsko uśmięchnął. Melody czuła, że z nim jest coś nie tak, nogi same kazały jej uciekać, lecz w pore sie opamiętała i przeszła niewzruszona obok chłopaka. - Słuchaj, zapąmniałam ci powiedzieć, ni gadaj z nim to Greg, jest niebezpieczny.- Powiedziała. - Greg powiadasz? hmm? nie wydaje się być przyjaźnie nastawiony, nawet bym, nie chciała z nim gadać- Odpowiedziała. Vanessa tylko się uśmiechnęła i ruszyły dalej w droge do jadalni. Jak doszły do jadalni, Melody zobaczyła ładne duże pomieszczenie ze stołami przy których jest pełno nastolatków. Tak jak w szkole na stołówce. Tylko, że ona nigdy nie chodziła do szkoły. Podeszła do Pani kucharki i wzięła sałatkę z kurczakiem i sok. Zobaczyła, że Vanessa woła ją do stolika gdzie siędzi ona, Chris, Justin, Rayan i Chanel, Melody nie śmiało podeszła do stolika.- Napewno nie będe wam przeszkadzać? - Zapytała, wolała się upewnić.- Jasne, że nie dosiądź się- Powiedział Justin.- Dzięki.- Odpowiedziała po czym zajęła miejsce obok Chanel, bardzo dobrze jej sie z nią rozmawiało. Może się zakolegowały. Ale czy to wogóle możliwe rzeby Melody znalazła przyjaciół? Może?
Po skończonej kolacji, Melody już miała iść do pokoju kiedy zatrzymał ją głos Chrisa.- Melody czekaj! Może zrobimy sobie dzisiaj taki wieczór filmowy, no wiecie będziemy nocować u kogoś w pokoju i oglądać filmy, potem...- Już miał wymieniać dalej, ale Chanel go wyprzedziła- chris my wiemy jak wygląda wieczór filmowy.- Zaczęła się śmiać, a potem już wszyscy się śmiali. - Dobra mi pasuje- Odpowiedziała Melody.- A wam?- Dodała.
- Mi pasuje- Odezwał się Justin.- Ja i tak bym tam nocowała więc okej.- Dodała Vanessa. Rayan nie miał nic do gadania więc wszyscy udali się do pokoju Vanessy i Melody.
Jak doszli postanowili zrobic sobie posłanie na podłodzę.- To jaki film oglądamy?- Zapytał Rayan.
- Może jakiś horror>- Zapytała Melody.
- Ty chcesz horror?! Przecież jesteś dziewczyną, nie boisz się?!- Spytał Chris tak jakby nie dowierzając.
- no i co, że jestem dziewczyną? Nie boje się, to co?- Spytała Melody.
- Okej, ale jaki?- Spytała Chanel.
- Może ,, Naznaczeni ''- Zaproponował Justin.
- Okej to ja pójde po film, a wy tu poczekajcie.- Zaproponowała Vanessa.
- Okej.- Odpowiedzieli i usadowili się na posłaniach.
Siedzieli tak: Chris, Melody, Justin, Rayan, Chanel. Po chwili wróciła Vanessa z filmem, włączyła go do dvd i wcisnęła play, po czym usadowiła się na
swoim miejscu. Film był ciekawy, Chanel przytulała się do Rayana, a Chris tak się bał, że co dobre pięc minut krzyczał jak baba i przytulał sie do poduszki. Justin udając, że ziewa objął Melody, widząc, ze ona nie protestuje przytulił ją
mocniej do siebie i uśmiechnął się pod nosem. Melody czuła słodki zapach jego perfun i tak jakby odpłyneła, jak ją dotykał do przechodziły ją ciarki, czuła się taka... bezpieczna. Ale nie wiedziała czemu.
Napewno się nie zakochała, Melody nie wie co to uczucia a może? Melody po chwili usnęła. Film się
skończył po godzinię. Wszyscy usnęli...
[...]
Melody obudziła się obejmowana przez kogoś, nagle przypomniała sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru i uśmiechnęła się do siebie,
zobaczyła, że wszyscy jeszcze spali, więc udała się do łazienki. Wzięła z szafy ciuchy i weszła pod prysznic. Wtarła w ciało truskawkowy balsam po czym dokładnie spłukała ciało.
Wyszła z łazienki owijając sie ręcznikiem. Zaczęła rozczesywać swoje długie karmelowe włosy, po czym zrobiła delikatny makijaż.
Narzuciła jeszcze na siebie ubrania i wyszła z łazienki. Zęrkając na zegarek na ścianie wzięła rozpiske do ręki. Była 9:08 a śniadanie jest na 10:00 Zaczęła po woli wszystkich budzić, zaczynając od Justina, po obudzeniu sie Justin udał się do pokoju.Następnie zaczęła budzić Chanel, ta tak samo jak jej powrzednik poszła do pokoju, obudziła reszte i czekała na Vanesse, ponieważ miały razem pójść nia śniadanie. Vanessa wyszła z łazienki. Udały się do jadalni, już czekali na nich przjaciele. Melody wzięła jogurt i jabłko, a Vanessa kanapki i sok. Ruszyli w strone stołu gdzie siedzieli już wszyscy z wczorajszego wieczoru filmowego. - Cześć a wy tak szybko się ogarneliście?- Spytała Van ( Vanessa )
- No...- Zaczęli.- Dobra nie kończcie!- dodała.
- Kiedy będziemy szli do szkoły?- Zapytała Melody.- Jutro- Powiedziała Chanel.- Spokojnie będzięmy z tobą- Dodała.
- Dzięki- Powiedziała Melody i kończyła jeść jogurt. Po skończonym ,, Posiłku '' udała się do pokoju, nie wiedziała co zrobić, Może poczytam książke? Pomyślała. Stwierdziła, że to dobry pomysł i udała się do biblioteki. Szła długim korytarzem omijając tabuny nastolatków. W końcu dotarła do dużych szklanych drzwi za którymi kryły się miliony książek. Postanowiła wziąć ,, 50 twarzy greya '' Udała się do pokoju z nowo wypożyczoną książką. Położyła się na łóżku i zaczęła czytać. Wszyscy pewnie myślą, że ona już się zmieniła. Nie. Poprostu to nowe miejsce, może w szkole będzie pomiatać innymi jak wcześniej? to jest całkiem prawdopodobne, przecież człowiek nie może się zmienić tak z dnia na dzień, do swoich nowych znajomych też odnosi się często oschle, lecz próbuje nad sobą panować, nie jest przyzwyczaiona do tego, że ma przyjaciół, nie wie jak to jest zakochać się i próbuje tego unikać wmawia sobie, że nie ma uczuć a tak naprawde potrafi kochać całym sercem, wie co jest dla niej ważne chce rozwijać swoją pasje muzyke. Muzyka znaczy dla niej więcej niż wszystko, lecz zastanawia się czy może się to zmienić, teraz czytając książkę robi się normalna, wchodzi w stan skupienia którego nikt nie może zepsóć tylko ona.  Czytała jeszcze przez 30 minut po czym włożyła zakładkę w książkę i odłożyła ją na półkę, postanowiła zwiedzić Stanford. Wzięła swój telefon który dostała od Clary do ręki i wystukała nymer Vanessy.
Przyłożyła delikatnie telefon do ucha i czekała aż odbierze po 3 sygnałach Van odebrała.
- No cześć- Powiedziała Melody do słuchawki.
- Hej gdzie ty jesteś?- Spytała Van.
- W pokoju, oprowadziła byś mnie po Stanford- zapytała pełna nadiei, nie chciała chodzić sama po mieście w którym była ostatni raz 15 lat temu.
- Okej, to ja i nasza paczka przyjdziemy za 5 minut, Okej?- spytała.
- jasne to cześć- Powiedziała Melody, po czym wcisnęła czerwoną słuchawkę. Melody było bardzo przyjemnie jak usłyszała ,, Nasza paczka '', wiedziała, że może na nich liczyć. Tak jak mówiła Van wszyscy przyszli po 5 minutach. Poszli powiedzieć opiekunowi, że wychodzą i ruszyli w strone wyjścia. - Może pójdziemy do parku?- Zaproponował Chris.
- Okej. - Powiedzieli i udali się w stronę parku. Melody mijając te wszystkie szczęśliwe rodziny, zrobiło sie przykro, że nigdy nie miała takiej rodziny. Dojście do parku zajęło im 10 minut. Usiedli na jednej z ławek i zaczęli rozmowe:
- Może opowiecie mi coś o sobie?- Spytała Melody.
- Okej.- Odpowiedzieli i pierwsza zaczęła Chanel.
- No to tak... jestem dziewczyną, mam 17 lat, mój ulubiony kolor to czerwony, jestem jaka jestem. Moja mama oddała mnie po urodzeniu do domu dziecka, nie poznałam ani matki ani ojca, jestem trochę zabawna i jestem optymistką, uwielbiam czekolade i to chyba tyle. - Opowiedziała i zamilkła. Następnie zaczął opowiadać Chris:
- No ja jestem facet, mam tak samo 17 lat, mój ulubiony kolor to zielony, lubie flirtowac z ładnymi dziewczynami, moja mama rozwiodła się z ojcem jak miałem 7 lat, ojciec wyjechał i nikt nie wiedział gdzie jest, po dwóch latach moja mama zmarła na raka i tak oto znalazłem się w domu dziecka, mój ulubiony smak lodów to hmm... ciasteczkowy, uwielbiam żelki.- Melody słuchała tego z zainteresowaniem teraz zaczęła Vanessa:
- No ja... nie będe mówić, że jestem dziewczyną, bo wszyscy widzicie, mam 17 lat, moją pasją jest taniec. Ulubiony kolor to żółty, zawsze jestem miło nastawiona do życia, mój ojciec był alkocholikiem i oddał mnie poprostu do domu dziecka, ale ja się już tym tak zabardzo nie przejmuje, Chris wspomniał o lodach więc mój ulubiony smak to czekoladowy, uwielbiam żelki, czekolade i lody. Lubie zwierzęta. jestem raczek optymistką.- Powiedziała po niej odrazu zaczął Justin:
- No to tak... Jestem facetem, moją pasja jest muzyka, ulubiony kolor fioletowy i niebieski, jestem przyjacielsko nastawiony do nowych ludzi, moja mama z tatą zmarli w wypadku samochodowym jak miałem 10 lat, uwielbiam tak samo jak Chris żelki ulubiony smak lodów to truskawkowy.- Skonczył i nadszedł czas na Rayana:
- Jestem bardzo przystojnym facetem, mam 17 lat, uwielbiam zwięrzęta, mój ulubiony kolor to niebieski, moja mama oddała mnie jak miałem 2 lata, bo nie umiała się mna zajmować, ulubiony smak lodów to waniliowy, jestem optymistą i kocham żelki.- Powiedział
- A teraz ty nam opowiedz coś o sobie- Powiedziała Van.
- Okej, jestem dziewczyną, mam 17 lat, moja pasja to muzyka, stąd właśnie mam to imie, mój ulubiony kolor to fioletowy, nie miałam za dobrych kontaktów z matką, trafiłam ponieważ moja mama zmarła w wypadku samolotowym, przez który ja prawie zginęłam, ulubiony smak lodów tryskawokowy i pistacjowy, uwielbiam żelki i sądzę, że jestem pesymistką, nie jestem idealna ale jestem jaka jestem.- Powiedziała i zamilkła.
- Aha, to teraz się już lepiej znamy więc witaj w naszej paczce.- Powiedziała z uśmiechem Chanel.
- Dzięki- opowiedziała.- to co idziemy gdzieś?- dodała po chwili.
- Okej może, nad jeziorko?- Spytał Rayan.
- Okej odpowiedzieli i udali się w stronę miejsca gdzie przesiadywali praktycznie codziennie.
Usiadli na trawie przed jeziorkiem i patrzyli w niebo, Melody rozmyślała nad życiem, czy może się zmienić? Przecież zawsze jest szansa. Jutro idzie do szkoły, nie będzie wiedziała jak się zachować. zawsze chciała mieć przyjaciół, może teraz ich znalazła? Nie znała odpowiedzi na te pytania, a w domu dziecka wcale nie było jej tak źle. Zapąmniała o swoim wcześniejszym życiu. Mogła nareszczie zapąmnieć o przeszłości i żyć teraźniejszością.
Tą cisze przerwała Vanessa:
- Słuchaj, bo my w szkole nie jesteśmy za bardzo lubiani, więc jak nie będziesz chciała się z nami zadawać, rzeby mieć lepszą reputacje zrozumiemy.
- Nie, to ja decyduje z kim się zadaje a reputacja, nie jest ważniejsza od was.- Powiedziała, jakby ktoś jej 2 lata temu powiedział, że by tak powiedziała wyśmiała by tą osobe, a teraz mówi to tak poprostu od serca.
- Dzięki, chyba ty jedyna nie odwróciłaś się od nas jak ci to powiedzieliśmy.- Powiedział Justin.
- Nie ma za co, ale to jest prawda.- Powiedziała i postanowili wracać do domu dziecka. Była już zmęczona więc odrazu weszła pod kołdre i zasnęła...

sobota, 29 marca 2014

2

Dochodząc już do domu, zobaczyła wielką ciężarówke na przeprowadzki. Weszła do domu i milcząc udała sie do jej pokoju. Odrazu weszła do łazienki a zmywając wczorajszy makijaż nuciła sobie nie znaną jej melodie. Gdy już wykonała poranne czynności ubrała się luźniej czyli szara bluzka z napisem ,, Be Free'' fioletowe rurki i na to jeszcze białe bolerko. Wiedziała, że dziś się przeprowadzają. Zeszła na dół z celem zjedzenia czegoś ale w kuchni siedziała tylko jej matka.
- Gdzie się znowu przeprowadzamy?- Spytała jak zwykle oschle.
- Słuchaj, Melody może ci być ciężko, ale zrezygnowałam z kariery, mamy tyle pięniędzy, że starzczy nam na luksusy przez całe życie, i przeprowadzamy się do Kanady do Stanford, już na stałe. - Powiedziała na jednym tchu jej matka.
- Ale jak to na stałe?!- Melody była trochę poddenerwowana, nigdy nie mieszkała nigdzie dłużej niż 3 miesiące.
- No na stałe.- Powiedziała spokojnie jej matka.
- Aha.- Tylko tyle Melody zdołała wykrztusić. - Zpakowali już mnie?- Dodała.
- Tak, za godzine wyjeżdzamy na lotnisko.- Powiedziała i wyszła.
- Ok.- Melody westchnęła i zaczęła przygotowywać sobie tosty. Stanford? kiedyś tam mieszkała, podobała się jej tam miała może nawet przyjaciół, ale to jest mało prawdopodobne. Jest sierodek lipca, wakacje czyli będzie tam musiała chodzić do szkoły. - No pięknie spaliłam tosta.- Powiedziała sama do siebie wyżucając czarne resztki chleba do śmietnika. Ale chociaż jeden został. Zjadła swoje mini śniadanie i ruszyła się przewietrzyć.
- A gdzie ty się wybierasz?- Zapytałą wchodząc do przed pokoju jej matka.
- To nie jest twój zasrany interes- syknęła, ale przecież jej matke nigdy to nie obchodziło, więc
czemu niby teraz zaczęło ją to obchodzić. Melody stanęła w ogrodzie i wciągnęła powietrze do płuc, wyciągnęła papierosa z paczki malboro
i podpaliła zapałką. Po chwili już delektowała się dymem nikotynowym drażniący jej płuca, pali już od 3 lat
nie obchodzi jej to, że wyniszcza samą siebie, nie przyjmuje tego poprostu do wiadomości. Po skończonym papierosie został tylko pet który wurzuciła w karzaki.
Zawsze tak robiła, wyciągnęła z kieszeni rurek telefon i słuchawki. Włożyła słuchawki do telefonu i włączyła muzyke.
Muzyka zawsze działała na nią kojąco, śpiewała pięknie, wiedziała to tylko ona nikt jeszcze nie słyszał jak śpiewa nawet jej matka.
Weszła do domu po czym skierowała się do swojego już pustego pokoju. Miała tam ściany w kolorze fioletowym, jej ulubionym kolorze. Zobaczyła, że jest już 10:53. Zaraz jedziemy. Pomyślała i wyciągając słuchawki, a następnie wkładając je do kieszeni zeszła na dół, gdzie jej matka już czekała przy drzwiach. Ubrała niebięskie tramki i wzięła swoja walizke, wszystkie bagaże spakowali do bagażnika. Melody weszła do auta i usiadła na miejscu pasażera, po chwili usłyszła warkot śilnika i ruszyli. Jechali dobre 20 minut. Na lotnisku jak zawsze czekali paparazzi, No tak matka modelka. Pomyślała. Jak wychodzili z auta paparzzi zadawali mnóstwo pytań.
- Czy naprawde kończysz kariere?!
- Jaki będzie twój następny pokaz?! i jeszcze więcej, lecz u nich to już norma. Nie odpowiadając ruszyli w strone ich prywatnego samolotu.Weszła do samolotu, po czym udała się do swojej sypialni, w samolocie mieli 5 łazienek 3 sypialnie 2 pokoje gościnne salon kuchnie i pokuj gier. Samolot był bardzo duży, Melody czasem zastanawiała się jak on wogóle unosi się w powietrzę. Przeszukała wszystkie szafki, szyflady i szafy.
- Cholera, cholera, cholera- Zaklęła pod nosem. Szukała swojego pamiętnika, zapisywała tam wszystko co czuła, co czuła gdy się przeprowadzją co czuła jak łamie serca tym wszystkim chłopaką. Bała się, że ktoś to przeczyta, bała się, że ktoś dowie się o niej wszystkiego, że nie będzie już miała życia. - Jest!- Krzyknęła widząc kawałek fioletowego zeszytu wystającego z pod szafy.
I znów te wspomnienia, wszystko do niej powróciło, przeróciła kolejną kartkę czytając swój ostatni wpis, przeczytała każde słowo dokładnie, po czym zaczęła pisać:

                                       Drogi pamiętniku!
Dziś znów przeprowadzka! Boli mnie to, że nigdy nie mogę ja zadecydować gdzie mamy jechać, ale praca to praca, mama kończy kariere! Nie wiem czemu, nigdy bym nie pomyślała, że może coś takiego zrobić, nie wiedziałam. Wylatujemy do Stanford, mojego dawnego miasta!! Cieszę się, że akurat tam będziemy mieszkać już na stałe. Pamiętam, jak jeszcze kiedyś bawiłam się w paskownicy jak mały piesek zepsół moją babkę z piasku. :) A teraz wracamy!!! Stanford witaj!!


Jedna samotna łza pociekła jej po policzku. Szybko ją otarła, wiedziała, że nie może
pozwolić sobie na płacz, wiedziała, że musi być twarda, że musi być tą samą Melody. Ochłą i zimna. Nigdy jeszcze nie płakała
dodając wpisy w pamiętniku. Nie miała komu sie wyżlić, pogadać, na matkę nie mogła liczyć przyjaciół nie miała. Dlatego postanowiła wszystko zapisywać w pamiętniku. Poczuła wtrząsy. Myślała, że to małe turbulencje, ale wtrząsy się nasiliły. Usłyszała tylko z głośników- Spadamy!!! To już koniec!!! A otem już nastała ciemność...
[...]
Poczuła ogromny ból głowy, nie mogła otworzyć oczu, kiedy nagle usłyszała pikanie. - Ona żyje!!- usłyszła. Zebrała w sobie wszystkie siły i delikatnie poruszyła palce, mogła już otworzyć oczy, gdy to zrobiła to poraziło ją ostre białe światło. Nagle wszystko powróciło, już wiedziała co się stało. Wypadek... Leżała tam cały czas z zamkniętymi oczami, po chwili przemogła się i uchyliła lekko powieki. Po czuła jak ktoś wyjmuję jej plastikową rurkę z gardła, rozejrzała się po pomieszzceniu. Była w szpitalu, podłączona do wielu urządzeń.
- Witam Panią Black.- Powiedział lekarz wchodząc do sali. - Jak się Pani czuję?- Dodał
- Nie za dobrze- Odpowiedziała zachrypniętym głosem.
- Przykro mi, ale Pani mama zginęła- Powiedział. Melody zamórowało, nie wiedziała co teraz ze sobą zrobi.
- J...j..jak to?- Pierwszy raz w życiu poczuła ból. Ból w sercu. Poczuła pustkę.
- Bardzo mi przykro.- Powiedział.- Nie udało się jej uratowac zmarła na miejscu. - Dodał.
- Ale co sie teraz ze mną stanie?!- Krzyknęła. Była przestraszona. Nie wiedziała co zrobić. Pierwszy raz w życiu nie była pewna siebie, nie mogła ot tak pstryknąc i poprosić o to co chciała a ktoś nie spełniał jej zachcianek.
- Niestety pójdzie Pani do Domu Dziecka, powiadomiliśmy już policje, jak tylko Panią wypiszemy, zostanie Pani przewieziona do Pani nowego domu.
Zamórowało ją. Dom dziecka!? Nie mogła uwierzyć, chciała, żeby to okazało sie tylko złym snem, chciała obódzić się w samolocie.
Lecz nic nie mogła zrobić, kilka słonych łez pociekło jej po policzkach.
- Wiem, że jest to trudne do zrozumienia, ale wzystko będzie dobrze. - Pocieszł ją lekarz.
- A można wiedzieć kiedy mnie wypiszą?- Spytała, chciała znać datę, w której rozpocznie nowe życie.
- Jutro.- Powiedział i wyszedł z sali. Dom dziecka? wciąż nie mogła uwieżyć. Myślała jak może to wyglądać. Może tam będzie jej lepiej?
Może. Zasnęła...
[...]
Obudziła sie na zajutrz. Wiedziała, ze to już dziś skończy ze swoim dawnym życiem. Bała się. Straszliwie się bała. Była już w Stanford, będzię też w tym mieście mieszkać... Do sali wszedł lekarz.
- Proszę oto masz wypis.- Powiedział i zaczął odłańczać prze różne kabelki z jej ciała.- Szykuj się za dwie godziny będzie twój nowy opiekun z Domu dziecka, i nie przejmuj się.- Dodał.
- Dziękuje. - Powiedziała i udała się do łazienki, która znajdowała się za drzwiami. Zroobiła sobie dziś lekki makijaż, co u niej było dziwne.- Zmiana życia, zmiana wyglądu- Powiedziała sama do siebie. Włosy ułożyła w kitkę, po czym ubrała się w ubrania, które zostały przywiezione z domu dziecka. Nie były jakieś super modne, ale nie były też aż takie złe. Melody
wyszła z łazięnki i zaczęła pakować , resztę ciuchów do torby. Zęrknęła na zegarek wiszący na ścianie i zobaczyła, że jest 14: 57. Wyszła na korytarz i udała sie do wyjścia. Na parkingu był tylko jedno auto, nagle ktoś z niego wysiadł, na oko była to kobieta w wieku 30-40 lat, gęstęm ręki pokazała Melody by podeszła.- ty jesteś Melody?- Zapytała uśmięchając się.
- Tak to ja, Pani będzie moim opiekunem, a raczej opiekunką?- Spytała.
- Tak, nazywam się Clara. - Powiedziała i podała dziewczynie rękę, ta ją lekko uścisnęła. Wsiadła na miejsce pasażera do czarnego ferrari. Jak na dom dziecka niezła fura. Pomyślała. Jechali 10 minut po czym zatrzymali sie przed dużym bydynkiem z napisem DOM DZIECKA. Ładny był, Melody przypadł do gustu. Wyszła z auta i za Clarą pokierowała się do wejścia, widziała dużo nastolatków, tak jak i dzieci w wieku 5-10 lat. Było tam dużo pokoi, jadalnia i podwórko. Clara zaprowadziła ją do jej pokoju. - Proszę tu będziesz mieszkać, a z tobą Vanessa. Twoja współlokatorka, teraz jej nie ma ale powinna się za niedługo zjawić. Tu masz rozpiskę, kiedy są śniadania, obiady i kolację. Zaeszę możesz do mnie przyjść i poprosić o pomoc pamiętaj i powodzenia.- Powieziała i zniknęła za drzwiami. Melody położyła torbę na łóżko i zaczęła rozpakowywać rzeczy i wkładać do szafy. Większość rzeczy już tam była. nagle do pokoju weszła ładna blądynka. - Cześć jestem Vanessa. - Powiedziała podając Melody rękę.
- Melody.- Powiedziała i uścisnęła lekko rękę swojej współlokatorki. - Chodź oprowadzę cię i poznam z moimi przyjaciółmi.- Powiedziała i się uśmiechnęła. - Ok.- Melody tylko tyle powiedziała. Po chwili wyszły na korytarz. Vanessa opowiadała jej o ludziach, o tym z kim lepiej się nie zadawać i pokazała jej cały dom dziecka. - Dobra to tyle, a teraz chodź poznasz moich przyjaciół.- Powiedziała i pociągnęła ją w strone grupki nastolatków składających się z czterech chłopaków i jednej dziewczyny.- Hej!- lrzyknęła Vanessa zbliżając się do nich.- Poznajcie moją nową wspólokatorkę Melody.- Dodała. - Melody to jest Justin.- pokazała na wysokiego szatyna z pięknymi czekoladowymi oczami.- To Ryan.- Tym razem pokazała na również wysokiego bruneta o zielonych oczch.- To jest Chris i Chanel.- Wskazała na dwójkę która zawzięcie się jej przypatrywała.
- Cześć. - Tylko tyle powiedziała i się uśmiechnęła- Miło mi was poznać.- Dodała. - Nam ciebie też. - Powiedzieli chórem po czym wszyscy wubuchnęli śmiechem nawet Melody...

piątek, 28 marca 2014

1

Wstała rano rozciągając się. Wzieła do ręki telefon po czym zerkneła na cyfry w rogu. 9:53. Cholera, znów zaspałam- Pomyślała po czym udała sie do garderoby. - I znów dylemat, w co się ubrać.- Powiedziała sama do siebie i zaśmiała się pod nosem. Nie była plastikiem, ale nie była też do końca naturalna. Udawała kogoś innego, tak dobże słyszycie Melody Black udaje kogoś innego. Wybrała zestaw odpowidający dzisiejszej okazji, a co było dziś? Kolejna impreza. Wyszła ze swojej prze ogromnej garderoby i udała się do łazienki. Wzięła zimny prysznic, zawsze ją to rozluźniało i wtarła w ciało kokosowy balsam. Spłukała z ciała gęstą ciesz i wytarła ciało ręcznikiem. Ubrała czarną koronkąwą bielizne, wiedziała, że dziś zrani kolejnego naiwnego chłopaka, ale ona już się do tego przyzwyczaiła, nie bała się. Na to założyła cięnką żółtą miniówkę i pasójącą do spódnicy bluzkę na ramiączkach, ubrała jeszcze na stopy srebrne baleriny i zaczęła roszczesywać swoje karmelowe włosy. Zrobiła sobie koka i jak zwykle zaczęła robić sobie mocny makijaż. Wyszła z łazięnki. To co zobaczyła w swoim pokoju wyprowadziło ją z kątroli. Matka grzebiąca w jej rzeczach.
- Co ty wyprawiasz w moim pokoju?!- Krzyknęła rzcając złowrogie spojrzenie matce.- Boże! Nie czepiaj się ja tylko czegoś szykałam!- Odpowiedziała jej tym samym spojrzeniem matka. Teraz to ją już wkurzyła ostatecznie.- Szukasz czegoś tak!? Szukasz czegoś w MOIM pokoju w MOICH rzeczach?! Przez tyle lat się mna nie interesowałaś a teraz co?! Tak poprostu wchodzisz do mojego pokoju igrzebiesz w moich rzeczach?! Jesteś beszczelna!!- Melody już nie panowała nad sobą tak jak to kiedys umiała słowa same nasówały jej się na język.
- Ja cię przecież nie interesuje!! Ja jestem przecież tylko z przypadku!! Sama tak mówiłaś, czyż nie?! A teraz co pewnie czegoś potrzebujesz i wchodzisz sobie tu tak bezkarnie?!- Było jej troche lepiej, że wkońcu to z siebie uwolniła. Odetchneła z ulgą.
Matka nawet na nią nie spojrzała tylko wyszła trzaskając drzwiami mamrocząc coś pod nosem. Nareszcie poszła. Pomyślała i usiadła na łóżku, nagle jednak te pytania powróciły. Może jej na mnie zależy? Pomyślała, ale jak zrozumiała co właśnie przyszło jej namyśl zaklęła sie w myślach. - Nie ma szans to tylko gupia zdzira.- Powiedziała do siebie i już pewniej wyszła na korytasz. Szła wąskim korytarzem zmierzając w strone schodów.
Zeszła na dół, ale niegdzie nie było Isabel, tak właśnie nazywała się jej matka. Pewnie znowu wyszła. Weszła do kuchni. Nie było nikogo tylko tosty na stole, gosposia zrobiła. Melody jadła po woli przerzuwając do kładnie karzdy kęs. Gdy skończyła włożyła naczynia do zmywarki i udała się do salonu, jednak przed drzwiami wejściowymi stały walizki. Znów się przeprowadzją. Melody zerkając na zegarek wiszący na ścianie oniemiała 16:53?!
Ile ja się musiałam kłócić z matką! Pomyślała i udała się do wyjścia. Szła ulicami L.A zmierzając w strone klubu który często odwiedzała jak mieszkała tutaj. Mieszkała tu już 3 miesiące, policja już ją bardzo dobrze zna, a teraz znów przeprowadzka. Smutne, ale nigdzie nie mieszkała dłużej niż 3 mięsiące więc u niej to norma. Ma już 17 lat, lecz uważa , że jeszcze nie czas na wyprowadzkę z domu, chce znaleść to odpowiednie miejsce.
Nim się obejrzała była już pod klubem, były dzwiękoszczelne ściany więc nie było słychać głośniej muzyki dudniącej w środku. Nie zwarzając na kolejke podeszła do ochroniarza i przybiła z nim piątkę, ten nie zwarzał na krzyki dochodzące ze sznura nastolatków, że to nie feir! itp. Wpóścił ją. Ona udała sie do swojego stolika.
Zawsze tam siada. Zamówiła drinka i rozsiadła się na kanapie, widziała dużo tańczących nastolatków, nie wiedziała którego wybrać na dzisiejsza noc.
Po chwili kelner już przyniósł jej zamówionego wcześniej drinka.
Wypiła go duszkiem i poszła na parkiet.
Widziała jednego, nawet przystojnego chłopaka, więc podeszła do niego i zaczęła z nim tańczyć.
- Część jak się nazywasz?- Powiedziała udając miłą , lecz też próbując przekszyczeń muzyke.
- Jason- Powiedział równie głośno jak ona. Po chwili jednak Melody pociągneła go za rękaw prowadząc w cichsze miejsce, znała ten klub jak
własną kieszeń, więc znalezienie takiego miejsca nie sprawiało jej kłopotu.
- Masz ochote na drinka?- Spytał gapiąc się na jej piersi, nie przeszkadzało jej to, juz się przyzwycziła.
- Mhm.- Mruknęła po czym przyciągając go do siebie wpiła się w jego usta.
Widac było, że mu to zainponowało, ponieważ połorzył ręce na jej pośladki.
Uniósł ja lekko umożliwiając jej oplączenie nogami jego pasa, tak też zrobiła cofał się, cofał aż wpadł do pokoju, zamknął go na klucz po czym
całując jej szyje delikatnie położył ją na łóżko.
[...]
Wstała rano. Chciała się przeciągnąc ale coś uniemożliwiało jej jaki kolwiek ruch. A no tak... Przecież kolejny zaliczony. Uśmiechnęła się do siebie.
Lecz po chwili zobaczyła, że jej partner się budzi.
- Cześć kochanie- Powiedział po czym dał jej soczystego buziaka w usta. Czas złamać mu serce pomyślała.
- Jakie kochanie?! Co ty gadasz?! ja cię tylko przeleciałam!! Nie myśl o niczym więcej!!- Krzykneła a widząc łzy w jego oczach uśmiechnęła sie zwycięzko.
- C..c..co?- zaczął się jakąć
- To co słyszysz, a teraz już spadam nara!- krzyknęła ubierając się a po chwili już trzaskając drzwiami.- Udało się, niezła jesteś Melody.- Pomyślała.
Wychodząc z klubu jeszcze tylko rzuciła ochroniarzowi krótkie ,, Cześć'' udała się w strone domu.

Prolog

Była zimna, zimna jak lód. Nie szanowała ludzi, nie miała przyjaciół. Była seksowna, nie, seksowna to mało powiedziane, mogła mieć każdego. Była bogata, a rodzina? Jej rodziną jest matka jest pustą modelką.Nie interesuje się córką, interesuje ją tylko praca, praca i praca. A tata? taty nie ma. Nie ma. Tak jej wmawiano, ale ona wie, że jej ojciec był, jest i będzie. Wie to, ale nie odnosi sie do tego, wcale. Nie wie co to prawdziwa miłość, łamie serca chłopaką. Uwodzi i rzuca. Jej motto to UWODŹ, PRZELEĆ I RZUĆ. Jak tacy faceci z klubów. Cały czas imprezuje. A miejce zamieszkania? cały czas się zmienia, raz Londyn, raz Los Angeles. Lecz jej życie ulegnie zmainie. Pozna GO, pozna smak miłości przyjaźni, może nawet się zmieni, ale czy to jest możliwe?